13 lipca 2011

Moje papryczki i trochę zakupów

Była jeszcze sroga zima, kiedy zaopatrzyłam się w owoce ostrej czerwonej papryki. Pod koniec lutego doczekałam się momentu kiedy pestki wybrane ze środka owoców nadawały się do wsadzenia w ziemię. Schły ponad tydzień w lekko zacienionym ale ciepłym miejscu znaczy na parapecie w kuchni. Zanim wylądowały w doniczkach jeszcze kilka dni (a właściwie nocy) oczekiwania. Księżyc musiał być po pełni. Ja tam nie wiem co ma piernik do wiatraka, ale mądrzejsi ode mnie nie raz tak mówili, że się wtedy sadzi czy wysiewa. Pamiętam że Tata też zwracał na to uwagę i tu uwierzcie lepszego autorytetu nie miałam. Co by nie zasadził, zawsze wyrosło piękne i zdrowe. Na działce zawsze było zielono i soczyście. No więc kiedy księżyc był w odpowiedniej fazie nasionka powędrowały do doniczek. Przed świętami Wielkanocnymi były już spore, przesadziłam je do skrzynek. A po zimnej Zośce wylądowały na balkonie.



Na Dzień Dziecka zakwitły.



A teraz maja już owoce. Jeszcze zielone.



Chucham na nie i dmucham, bo mam wrażenie jakbym je wychowała. Nie wiem, czy dam radę je zjeść tak się do nich przywiązałam! To żart oczywiście, po to je zasadziłam. Ale na pewno zostawię znów nasionka. A w przyszłym roku gdzieś w lutym po pełni księżyca ....
A wczoraj wracając do domu zaglądnęłam do sklepu dla hobbystów. No i .... będę teraz żywić się koralikami i tasiemkami, bo wydałam wszystkie pieniądze. Pokaże Wam niech Was zazdrość trochę chwyci, a co!
A więc perełki o takie




I stempelki 




I jeszcze dorwałam w Empiku serię ze stemplami z bajki Auta. Niesamowite. Spójrzcie.


I z bliska sobie popatrzcie, żebym Wam jeszcze większa była zazdrość :)




A na koniec prezent taki dostałam, od kogoś .....





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz