31 marca 2011

to co kocham - batik

Kojarzy się z Afryką czy Indonezją i z tkaninami. No w naszym kraju pewnie też z pisankami, bo to chyba najczęstsza forma ich zdobienia. Sama technika polega na wyznaczeniu tak zwanego rezerważu za pomocą substancji nie rozpuszczalnych w wodzie, najczęściej wykorzystuje się wosk ale może też być klej winylowy lub lakiery na bazie olejów. Tymi substancjami rysuje się wzory, a później zamalowuje się tło farbami wodnymi (tusze, akwarele, akryl). Farby nie pokrywają nie wodnych substancji którymi narysowało się wzór. Gdy farba wyschnie usuwa się substancję i wzór wyraźnie odcina się od tła. Klasyczny batik wykorzystuje wosk gdyż wystarczy wysoka temperatura (kąpiel, żelazko) by go usunąć. Najczęściej warstwy nakłada się kilkukrotnie: wosk farba, wosk farba, dzięki czemu tkaninowe batiki są wzorzyste i kolorowe.








Tkaniny rzadko zdobię narazie, póki co papier częściej. Uwielbiam batik ....








9 marca 2011

Sos ze śliwki

A właściwie z kilku, no z kilkunastu śliwek. Ostry, pasuje do mięs: schabu, kury. Albo jako dip do krakersów czy chrupek. Można go jeść na gorąco i na zimno. W lodówce postoi nawet ze trzy miesiące.

Składniki:
750 g suszonych śliwek węgierek
2 papryki
2 cebule
4 ząbki czosnku
4 łyżki oleju
2 łyżki miodu

Przyprawy: kostka rosołowa lub Vegeta; chilli; sól; cukier; gałka muszkatałowa; imbir; curry

Przygotowanie: W 1 litrze wody rozpuszczamy łyżkę Vegety lub kostkę rosołową. Z papryk usuwamy pestki; papryki, cebulę i śliwki płuczemy i kroimy w drobną kostkę. Wrzucamy do bulionu i gotujemy. Czosnek przeciskamy przez praskę i podsmażamy na oleju. Gdy sos zacznie się gotować dodajemy do niego podsmażony czosnek, miód, 1 łyżeczkę: cukru, soli, curry i chilli oraz po pół łyżeczki gałki i imbiru. Nastawiamy na mały ogien i mieszamy podczas gotowania. Sos pownien się gotować minimum 45 minut, do uzyskania w miarę jednolitej masy z połączonych składników. 





4 marca 2011

Ostatki

Kiedyś obiecałam Anji z bloga moje pasje że napiszę o faworkach. Chrust czy faworki jak je tam kto zwie, jak dla mnie najpyszniejsze ciastka na świecie, zagościły wczoraj na naszych stołach. Dlaczego choć są proste w przygotowaniu i smaczne raczej nie smaży się ich poza tłustym czwartkiem? O ile pączki przyjęło się jadać przez cały rok, to chrust tylko jeden dzień w roku. Odpowiedź jest zawsze taka sama: bo taka tradycja. Ale dlaczego? Żeby to zobrazować trzeba by najpierw opowiedzieć o tym jak dawniej wyglądał następujący po karnawale post. Nie od parady zwany Wielkim Postem, bo to naprawdę był post! Nasi przodkowie w tym okresie starali się wyrzekać zabaw i hulanek: balów, uczt itp. Ostro też zmieniała się kuchnia. A więc post nie ograniczał się tylko do niejedzenia mięsa w piątki. Przez cały okres postu rzadko jadano mięso, raczej zadowalano się rybami. W piątki oraz w Wielki Czwartek i Piątek jadano raz dziennie albo wcale. Nie spożywano przez cały okres postu: tłuszczy zwierzęcych, smalców, kiełbas, rosołów na mięsie, boczku; nie używano ani masła ani śmietany. No i oczywiście nie pieczono wtedy ciast, nie jadano słodyczy. (Ciekawa jestem kto by dziś aż tak pościł?). Tak więc, kiedy karnawał się kończył, przez ostatnie kilka dni urządzano huczne zabawy, bale, maskarady i kuligi. Jadano obficie i tłusto. Wielką popularnością cieszyły się smażone ciastka a więc właśnie chrust i pączki, bo jedne i drugie się smaży nie piecze i to obowiązkowo na smalcu. Do jednych i drugich daje się też masło i śmietanę, produkty których później przez sześć tygodni nie jadano. Gospodynie zużywały też w ten sposób zapas produktów, aby nie marnować żywności, bo nie wykorzystana podczas Ostatków śmietana czy smalec bez lodówki nie dotrwałaby do Wielkiej Niedzieli. Zarówno pączki czy chrust wpisały się idealnie poprzez swój skład w menu Tłustego Czwartku. W 1869 roku na Nowym Świecie w Warszawie Antoni Kazimierz Blikle założył cukiernię, która zyskała sławę właśnie dzięki pączkom. Wcześniej gospodynie raczej piekły je same w domach. Cukiernia Bliklego rozsławiła to ciastko w Europie ale i spowodowała ich produkcję na co dzień. Od tej pory przestał być pączek ciastkiem na Ostatki. Ale chrust nie, dalej pojawiał się tylko w Tłusty Czwartek. Zapewne dlatego, że mimo stu swoich zalet ma jedną wadę: nie nadaje się do transportu, jest zbyt kruchy, toteż cukiernicy go nie piekli, bo potencjalni nabywcy nie donieśliby go w całości do domu. I tak ekonomia spowodowała zachowanie się tradycyjnego, charakterystycznego tylko dla Ostatków wypieku. Ja tam jednak przymknę oko na tradycję i na pewno uraczę się chrustem kilka razy w roku.